wtorek, 17 maja 2011

Często myślę o Tobie....

    Wyłączyłam laptopa, odłożyłam na podłogę. Zagrzebałam się dalej w łóżku i przy okazji otuliłam szczelniej  cieplutkim mięciutkim szlafroczkiem. Ciemno w mieszkaniu .... i tylko słychać dudniący deszcz o parapet....
    Znów dziś  szukając dokumentów natknęłam się na Twoje  i nasze zdjęcia... Mam je pod ręką by moje wspomnienia kiedy zechcę bardziej urzeczywistnić. Nie, nie zapomniałam Twej twarzy ale pomięte zdjęcia trzymane w ręku pozwolą mi  bardziej nasycić się Tobą.... Często powracam w pamięci do naszych chwil, do Twego dotyku i wyrazu Twoich oczu. Uśmiech, jak dobrze go pamiętam... wyrył się we mnie grubą krechą i upływający czas nie ma tu żadnego znaczenia. Czasem zastanawiam się  co teraz robisz, jak często o mnie myślisz i czy w ogóle to robisz... Jeśli moje myśli kierują się w stronę zastanawiania się z kim teraz mógłbyś dzielić swój czas,  robię się zła i przerywam gwałtownie cały proces myślowy...
    Nie da się ukryć. Byłeś moją Miłością. Jesteś chyba nadal... podobno nie przestaje się nigdy kochać jeśli się kochało prawdziwie. Leżąc zastanawiam się w jakich okolicznościach się spotkamy w przyszłości. Istnieje we mnie dziwne przeświadczenie, że nie może być inaczej. Kiedyś przecież jeszcze muszę zajrzeć  w Twoje oczy... wymyślam scenerię, sytuację, słowa, moje... Twoje.... łzy... uśmiech.... złość... ulga... rozczarowanie... uczucie... strach... i co dalej? Czuję Twój dotyk prawie realnie... i te ciarki kiedy Twe palce stykały się z mą delikatną skórą...
   Myślałam, by odezwać się do Ciebie.. ale boję się, że zburzę Ci Twoją przestrzeń. Twoje życie. Na pewno nie jesteś sam. Nie chce mieszać. Nie chce zaczynać. Pewnie nigdy się nie dowiem czy choć odrobinę podzielasz w tej chwili me uczucia... mimo upływu lat. Nawet jeśli się kiedyś spotkamy.. Przecież zawsze miałeś problem  z mówieniem o głębszych uczuciach.
   Jak mogłam pozwolić Ci odejść? Jak mogłam być taka głupio dumna? Jak mogłam nie próbować przepraszać i żądać przeprosin od Ciebie...? Pewnie tak samo jak Ty... mogłam...
   Powiedziałeś, że przestałeś mnie kochać.. a ja wiem, że wtedy była to nieprawda. Byłeś tchórzem i brakowało Ci siły... tak tęsknota, odległość, zazdrość i ciągłe powroty i pożegnania... Mieliśmy oboje tego dość.
     Ale nasza miłość miała się nigdy nie skończyć.. mieliśmy mieć córeczkę o kręconych blond loczkach jak Twoja malutka siostrzyczka.... koniecznie z Twoimi dołeczkami w policzkach.
    To nie był Nasz czas, za dużo się wydarzyło, kilka złych słów  i nie dało się ich potem cofnąć... za dużo emocji.. za dużo tych niewypowiedzianych a jakże ważnych... za mało siły i chęci by walczyć...
   Jedno jest pewne... NIGDY nie czułam tego uczucia szczęścia wypełniającego mnie po brzegi z nikim innym tak jak z Tobą. Przy żadnym mężczyźnie nie czułam się spełniona z samego powodu, że siedzisz obok i trzymasz mnie za rękę... nic nie musiało istnieć, jedzenie, picie  - nic nie potrzebne do życia oprócz powietrza i Ciebie.... tak było...
   Długo szukałam tego w ramionach innych... nigdy nie poczułam. Były fascynacje, pożądanie, zakochanie, przyjaźń ale brak tego "szczęścia"...
  Kiedy jechałam do Ciebie przemierzając kilometry w gorącym śmierdzącym autobusie byłam mega szczęśliwa.. od środka czułam, że wybucham Miłością  kiedy widziałam Ciebie jak stoisz, już czekasz i na mój widok uśmiechasz się szeroko... Nigdy nie zapomnę naszej ostatniej nocy.. czułam, że Cie stracę i zachłannie chciałam byś był cząstką mnie.... we mnie...
    Deszcz ustał... już nie słychać ani jednego głuchego dźwięku... Na ścianie odbija się blask zapachowej świeczki. Ogarnia mnie błogość i marzenie....że przygarniesz mnie w ramiona we śnie i poczuję Twój zapach i miękki głos pełen czułości, taki jaki miałeś zwłaszcza z rana....
   Jeszcze szybko obiecuję sobie, że to ostatni raz myślę i marzę o Tobie.. nie powinnam.... tak bardzo nie powinnam .... nie mam  z kim o tym porozmawiać....
   Jeszcze jedna myśl... ludzie zakochują się kilka razy w życiu i za każdym razem inaczej i dojrzalej... Bzdura czy prawda.... śnię....

czwartek, 5 maja 2011

Talia osy ha!

         Postanowiłam zabrać się za zgromadzony tłuszczyk na brzuszku oraz na boczkach:) Dość wylegiwania się. W końcu jest Wiosna i czas się z nim pożegnać! Już niedługo całkiem rzucimy w kąt kurtki, sweterki - warto więc pokazać światu nową, piękną figurę. Co mi pozostało - do dzieła!
        Znalazłam gdzieś w necie świetne ćwiczenia. Jest fajna animacja, muzyka w tle, oraz możemy ćwiczyć razem z trenerem. A to bardziej mobilizuje. Ja już pierwsze ćwiczenia mam za sobą a 8 minut to nie wiele. Będę pykać codziennie:) Do tego dołożę ćwiczenia na talię osy a co! Z tego co wiem, to trzeba rano po wstaniu z łóżka i przed pójściem spać czyli dwa razy dziennie. Podobno wynika to z różnicy wzrostów rano i wieczorem. Wieczorem, jako że dyski kręgosłupa po całodziennym wysiłku się spłaszczają, jesteśmy o 2-3cm niżsi. Ciekawe ilu z Nas to wiedziało.
       Przed rozpoczęciem ćwiczeń warto wykonać poprawną rozgrzewkę. Dużą wagę należy przywiązać zwłaszcza do rozciągania mięśni pleców i brzucha. Przydatne są również obroty tułowiem i biodrami. Poniżej zamieszczam znaleziony link. Na razie część 1. Należy robić przez 3 tygodnie. Potem zamieszczę kolejną część.  Ciekawe ile będę wytrwała...:)


Bin Laden zmartchwystał na facebooku! Złośliwy fake!

   Jak zapewne niezliczona ilość blogerów, ja także korzystam z popularnej aplikacji facebook. Otóż zostałam zasypana przedwczoraj i wczoraj linkami ze zdjęciem zabitego Bin Ladena. Moja tablica profilowa  została zaatakowana masowo linkami "musisz to video zobaczyć. Zabity Osama". Raptem kilkunastu moich znajomych zaczęło do mnie czatować a w treści pojawiał się ten link. Od razu skapowałam, że to wirus zaatakował aplikację i poskromiłam swą ciekawość i nie klikałam w link ale też szybciutko pozamykałam otwarte czaty oraz pokasowałam linki z tablicy mego profilu.
    Weszłam w internet googlując zauważyłam, że takie problemy są już nagłośnione. Kilka artykułów pojawiło się na ten temat, ostrzegając użytkowników facebooka.
Chcesz zobaczyć zwłoki terrorysty wszech czasów? Problem z komputerem masz jak w banku.
Cytuję treść :
"Zacznijmy od tego, że krążąca en masse po sieci fotka Osamy Bin Ladena nafaszerowanego ołowiem przez siły specjalne, to fake. Amerykanie zdjęcia zabitego Bin Ladena nie upublicznili. Fake-fotka (która swoją drogą, ma już dwa lata) opanowała jednak Facebooka. W popularnej społecznościowce zwłoki Bin Ladena stały się idealnym nośnikiem dla malware. Także w Polsce, gdzie anglojęzyczny spam atakujący skrzynki pocztowe jest mało efektywny." Tutaj jest link do artykułu gdzie można poczytać o wyciąganiu z kont bankowych pieniędzy poprzez właśnie klikanie w takie linki i zawirusowanie naszego komputera. 
     Trzeba na wszystko uważać jak widzimy a najlepiej mieć dobry antywirus.  A najlepiej to opanować swą ciekawość i przestać klikać w co popadnie. I cała filozofia. 
    Doczytałam się gdzieś, że fotka terrorysty jest kreatywną robotą jakiegoś grafika i krąży w sieci już co najmniej dwa lata. W związku z ostatnimi wydarzeniami zyskała oczywiście na popularności. Dobry pomysł to skasować link bez klikania lub zgłosić jako spam. Jeśli nie chcemy podpaść towarzysko, bo kliknięcie w link lub obrazek powoduje uruchomienie lawiny. Zaczynamy sami z automatu umieszczać groźny link na ścianach naszych znajomych, co wywołuje klasyczny mechanizm łańcuchowy. Po pierwsze robimy krecią robotę,po drugie spamujemy ściany naszych znajomych. Nie zrobi to z Nas popularnej osoby.
      Drugie życie Bin Ladena na Facebooku przybrało naprawdę ogromną skalę. Linki dystrybuowane są za pomocą popularnego ostatnio JavaScriptu. Lądują na ścianie (najpopularniejszy jest Osama Shot Down Video) i zachęcają do klikania. Poniżej macie kilka zrzutów prezentujących to, co sam zobaczyłam  na profilach moich znajomych.

Osama.jpg

Proszę uważajcie!
Martini

   
   




Przyjaźń ma płeć ?

    Dziś zainspirowała mnie do przemyśleń audycja w Dwójce. Zastanawiam się czy przyjaźń damska pomiędzy kobietami czy też męska pomiędzy mężczyznami jest trwalsza?
    Nie od dziś wiadomo, że kobiety i mężczyźni różnią się pod względem budowy mózgu, postrzegania , wyrażania emocji i uczuć itd. Wiadomo także, że przyjaźń czyni życie piękniejszym i łatwiejszym. 
    Dla mnie najważniejsza jest w przyjaźni szczerość. Na pewno  przyjaźń damska a damską ma inną formy, tzn co innego nas łączy i co innego wspólnie robimy ale wydaje mi się ze przyjaźń to przyjaźń i już.
    Zaryzykuje stwierdzenie ze to forma związku i Miłości pomiędzy dwojgiem osób. Tak pomiędzy mężczyznami także. Miłość przychodzi i odchodzi a przyjaciel często jest pomimo wszystko...
     Ja od zawsze miałam kolegów i z tego z czasem rodził się jakiś związek lub właśnie  forma przyjaźni. Moja damska przyjaźń pojawiła się dużo dużo później. Kobietom ciężko mi było zaufać a gdy już zaufałam okazywało się często, że w sytuacji ona powinna się sprawdzić jako mój przyjaciel okazywała się nikim  zaufanym a wręcz życzyła mi źle...
    Dziś mogę powiedzieć, że mam 2 przyjaciółki  i jednego przyjaciela oraz jedną bardzo  bliską koleżankę, która może z czasem stanie się przyjaciółką. Dwie osoby, których jestem pewna na 99% pomogły mi w najtrudniejszych okresach mego życia, były przy mnie i nie odstępowały mnie na krok - nawet kosztem swoich spraw. To wzruszające i dające sens memu życiu. Z tego co zauważyłam  mam tendencję do dawania od siebie bardzo wiele i też tyle oczekuję. Jeśli ktoś daje mi mniej to szybko to zauważam . Śmieszy mnie koleżanka, która sama nazywa się moją przyjaciółką a w sytuacjach kiedy jej potrzebuje ma tysiąc ważniejszych spraw. I pojawia się zaskakująco już po rozwiązaniu problemu ale za to w sytuacji kiedy mi się wiedzie i mam  dużo czasu dla niej i pieniędzy na zabawę to tkwi przy  mnie murem... hmmm dziwny objaw przyjaźni, nieprawdaż?
    Nigdy nie polubię egoistki ani egoisty i nie wiem dlaczego ale pełno ich wszędzie wokół mnie. Jak czegoś bardzo potrzebują to znają doskonale mój nr telefonu a nawet dokładny adres ale tak normalnie nie zadzwonią nie zapytają jak się czuję, co u mnie słychać, nie zaproponują po prostu zwykłej rozmowy przy kawie czy chwili czasu spędzonego razem.
    Najbardziej mnie rozbawia jak rozmowa telefoniczna zaczyna się : "cześć kochana, co u Ciebie słychać? "  - "ach to świetnie, że dobrze. W zasadzie to dzwonię w takiej sprawie..." i tu zaczynają się propozycję w czym mogę pomóc... Szczerze to żal mi takich osób. Trzeba przyznać tylko, że tupet to oni mają.
  Był okres w moim życiu, że potrzebowałam mieć życzliwą osobę non stop przy sobie i wtedy w mig zweryfikowały się moje przyjaciółki i przyjaciele. Nie będę tu pisać o przyjaźni damsko-męskiej bo to temat na nowego posta ale.... jakże sprawdza się przysłowie "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono".
  Także podsumowując Przyjaźń jest moim zdaniem niezbędna do życia jak powietrze ale żeby zdobyć taką wiarygodną trzeba się też napracować i dać dużo od siebie. 
buziaki
  

poniedziałek, 2 maja 2011

Losy zawodowe

   Tak jak obiecałam - opiszę moją aktualną sytuację związaną  z pracą i planami zawodowo- finansowymi. 
Więc jest tak:  pojutrze rozpoczynam szkolenia  z funduszy unijnych: między innymi kurs komputerowy zakończony certyfikatem i oraz inne motywacyjne techniki dla osób poszukujących pracy lub rozwijających się zawodowo. To raz. Dopiero się rozkręcam bo planów mam dużo:))
    A więc dalej : podjęłam decyzję , iż zakładam swój mały biznes. W tej chwili załatwiam sprawy po urzędach i innych instytucjach oraz fundacjach. Nie zdradzę  na razie co to będzie bo nie chce zapeszać gdyż zazwyczaj jak się czymś chwalę to nic nie wychodzi. W każdym razie będzie  to biznesik zgodny z moim wykształceniem - w końcu ...bo całe życie pracuję zupełnie w innej branży co mnie raczej nie będzie spełniało na przyszłość. Troch mam szarpania z urzędami. Wszystko się rozchodzi o to bym miała jak sfinansować założenie działalności, przystosowanie lokalu, wyposażenie itd. Jestem zdeterminowana i mam nadzieję, że mi się uda. Wtedy będę reklamować wszem i wobec - teraz cicho sza! :)
    Po trzecie rozkręcam mój pomysł na portal internetowy, z AIP nie bardzo wyszło ale za to mój kolega potrafi tworzyć strony internetowe- ja mam pomysł a  jego wykorzystam do zmaterializowania mego pomysłu:) Powstanie i będziemy działać, wtedy może  Inkubatory w to wejdą . Zresztą tak mi polecono. Taki  rozbudowany portal z opcjami które ja sobie wymarzyłam kosztuje bardzo dużo a ja nie mam na razie żadnych pieniędzy na inwestowanie. Więc staram się to zrobić głową bez własnych środków finansowych.
   To są moje 3 cele do realizacji na teraz. I o tym zamierzam myśleć w najbliższej przyszłości. Obiecałam sobie, że jeżeli  do wakacji nie uda mi się  utworzyć swego biznesu to październik - wyjeżdżam do Kanady. Tak właśnie. Całe szczęście oprócz rodziny  mam tam swoją najukochańszą psiapsiółę i wiem, że będę miała i pracę i gdzie mieszkać na początek.... i zawsze mi pomoże. To jedna z nielicznych osób których jestem pewna. Policzyć ich można na palcach jednej ręki. Wychodzę z założenia, że lepiej mieć dwóch czy trzech sprawdzonych niż kilkunastu byle jakich i niepewnych. Wiem coś o tym bo zawiodłam sie kilka razy w życiu na "niby przyjaźni". 
    Pogoda u mnie bylejaka i nie ma grilla. Nadrobię jak będzie słońce i nie będzie tak wiatr mroził. Wczoraj byłam na spacerze nad jeziorem i zmarzłam straszliwie. A dziś musiałam wyciągnąć sweter zimowy schowany już na przyszły rok.  I tak zmarzłam - taki zmarźlak ze mnie. 
p.s.  apropo - zjadłam przed chwilą całą miseczkę lodów śmietankowych z polewą ajerkoniakową swojej roboty ach! :))) i humor dużo lepszy hehe




niedziela, 1 maja 2011

Cudowny Jedyny Papa.

     Na wstępie przyznaje, że wracam do pisania regularnego postów. Troszkę mi się już czas unormował. Jutro opisze co z mą sytuacją zawodową ale to jutro...
     Przed chwila skończyłam oglądać piękny film o Naszym Ojcze ze znanym aktorem. Poruszył mną.. nie lubię za bardzo muszę przyznać tego aktora ale tutaj nie przeszkadzało mi nic w odbiorze. świetna charakteryzacja i postarzenie. Film wyzwolił we mnie uczucia, smutek i zadumę... Przypomniał mi się dzień  w którym usłyszałam tą tragiczną wiadomość o śmierci Papy. Pomyślałam wtedy, dość egoistycznie, że to koniec Polski i świata, że wraz z Nim umarł Świat i nie będzie już lepiej. Ale za chwilę przypominały mi się  Jego słowa o nadzieii, którą zawsze trzeba mieć  i od razu pojawiła się myśl, że Papa - Nasz Papa nie pozwoli Nas wszystkich skrzywdzić..
      Pamiętam, że wtedy miałam kilka egzaminów i skomulowane kolokwia, siedziałam na tapczanie, gapiłam się w kartki i ryczałam rzewnymi łzami. Ciągle w telewizji leciało to samo - żałoba, smutek, rozpacz i płacz po Jego utracie. Nie widziałam go nigdy na żywo nad czym głęboko ubolewam z moją mamą ale nawet oglądając Go w tv podczas relacji ze spotkań i słuchając wypowiadanych przez Niego słów zawsze się wzruszałam. Zastanawiałam się potem czym to jest spowodowane. Niby nie znam człowieka - to nie powinno być stosunku uczuciowo-emocjonalno-duchowego, a był! Był i to jaki... Poruszenie, rozedrganie, łzy i uczucie miłości. Tak miłości. W dniu Jego śmierci poczułam jakbym straciła bardzo bliską mi osobę i tak odczuwam do dnia dzisiejszego. 
     Nigdy nie wątpiłam, że jest Święty. Wyjątkowy Papież, który pozostał człowiekiem. Piękne słowa. Duma mnie rozpiera, że urodził i wychował się w Polsce tak jak i ja. Jedyny w swoim rodzaju.
     Przy wielu dziś wspominkach w tv przy okazji  beatyfikacji można było usłyszeć piękne i miłe słowa ze znanych ust i zwykłych ludzi. Nie udało mi się pozbyć wrażenia , że utraciliśmy Kogoś Najważniejszego....
i warto się nad tym zastanowić. Może skłoni to choć do kilku dobrych uczynków lub pomocy bliźniemu...
Dobranoc

niedziela, 10 kwietnia 2011

Kruchości naszego życia...

Dzień żałoby....
    Pamiętam kiedy dowiedziałam się o tej tragedii... Przeżywałam właśnie zły czas, czas w toksycznym związku... jadąc samochodem włączyłam radio i ... usłyszałam komunikaty i nie mogłam uwierzyć... Zdziwienie, łzy. Potem oglądając w telewizji informacje, obrazy.. uwierzyłam.. brak słów. Myślałam o tych wspaniałych ludziach, którzy zgięli, o ich bliskich... o ogromnym odczuwalnym niemal do granic duszy bólu, rozpaczy po stracie bliskiej kochanej osobie...O tym czego nie zdążyli zrobić, powiedzieć, zobaczyć.
   Uświadomiłam sobie wtedy jak kruche jest życie, jak łatwo je zgasić i nikt nawet nie jest w stanie przewidzieć kiedy jak i gdzie. W obliczu tej tragedii pomyślałam o sobie, o swojej wtedy sytuacji i postanowiłam coś zmienić. To dało mi siłę by w końcu podjąć decyzję trudna i z konsekwencjami... i ją podjęłam.
   Z tragedią tą kojarzy mi się więc moja osobista  walka o samą siebie, którą teraz z perspektywy czasu uważam za zwyciężoną...choć zapłaciłam dużą cenę za to.
   Oglądając dziś w tv te wszystkie wywiady, wspomnienia ludzi to łza się kręci w oku i ciężko patrzeć na  tych bliskich którzy nadal cierpią po stracie  ukochanej osoby. Każdy to na nowo przeżywa i na swój sposób.. nie będę tutaj pisać o wielkim niepotrzebnym szumie medialnym zw. z wyjaśnieniem przyczyny tragedii,  przez ten rok niepozwalającym przeżywać godnie żałoby. Ale dziś ten dzień jest potrzebny, ważny, po to by oddać  hołd zmarłym, zastanowić się, zatrzymać na chwilę.  Wielu tych ludzi tragicznie zmarłych,  miało swoje wspaniałe marzenia ideały, swoje życie po prostu.Nie zdążyli tak wiele rzeczy domknąć, uregulować, dokończyć.. Śmierć bez względu na majątek, wiek i wszystkie inne kryteria dotknie każdego z nas.
  Ciężko się z tym uporać i przejść do porządku codziennego. Przyznam się, że dziś kilka razy płakałam...odczuwałam żal i smutek jak pewnie większość z nas w tym dniu...Bez emocjonalnego podejścia nie da się oglądać relacji z tego nieszczęścia.
   10 kwietnia na pewno wstrząsnął każdą Polką i Polakiem.Nie da się tego zapomnieć. Cóż można dodać kiedy brak słów ... może tylko .....
                                            "Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą".

piątek, 1 kwietnia 2011

Dzień Kłamczuszka :)

     Dziś można było popuścić wodze fantazji i bezkarnie pokłamać. Żarty żartami ale ważne by każdemu było do śmiechu i nikogo niechcący nie zranić.
    Mnie dziś próbowano nabrać dwa razy -przez telefon ale wyczulam spisek i było spalone:) Choć muszę przyznać, że moja przyjaciółka  jest sprytna i świetna aktorsko i prawie prawie dałam się nabrać:)   Oświadczyła tak przekonująco i z taką promienną niekłamaną radością w głowie, że jest w ciąży! A ja głupia z tej radości łyknęłam w pierwszej chwili łyknęłam ale zaraz się opamiętałam. Piszczała jak szloana w słuchawkę i ciężko było, żeby ten entuzjazm mi się nie udzielił.
    Idąc dziś ulicą w czasie powrotu do domu widziałam piękną parę... nie mogłam się napatrzeć... i zatęskniłam szczerze za związkiem. Może już czas przychylniejszym okiem spojrzeć na mężczyzn?? Może......
Ciepło się robi na serduszku jak widzi się wzajemną troskę, czułość w gestach i spojrzeniu, w każdym dotyku i nawet sposobie patrzenia. Cudowne! Też tak chcę. Tylko moja miłość gdzieś się chyba zapodziała, zagubiła na świecie i nie może mnie odnaleźć a ja przecież tak wytrwale czekam i czekam... pełna nadziejii i wiary w ideały. Niech się pośpieszy!
     Kilka minut temu skończyłam wypełniać dokumenty na AIP i do miłego Pana dyrektora je poślę jutro z rana, bo  chcę jeszcze  trzeźwym umysłem je sprawdzić.. o tak późnej porze to ja już jestem lekko  niespełna rozumu, zresztą podobnie jest o  bardzo wczesnej porze... Ani z mnie nocny marek ani skowronek więc co? Cholera wie:)
    Tak się zastanawiam czy ktoś czyta moje wynurzenia i chyba nie... może i dobrze. Jak się rozkręcę to będzie mi lepiej szło takie  spontaniczne układanie myśli.
     Jutro śpię do 10 a potem idę z psiapsiółą na pyszne lody w Złotym Kluczu  tak na dobry początek weekendu:))
     Dobranoc.

czwartek, 31 marca 2011

Czyżby wiosenne przesilenie?

      Wczoraj zasnęłam po przyjściu do domu i obudziłam się nad ranem w opakowaniu. Brałam o 4 prysznic i dalej zakopałam się w pościeli do 7:00. Przespałam 13 godzin. Może stres i zmęczenie? 
     A co do moich aktywizacji w temacie pracy to rozeznałam się dokładnie w dotacjach oraz szkoleniach w celu zdobycia nowej pracy.  Wszyściutko ogólnie już wiem co i jak. Takie fajowe można szkolenia sobie zrobić, za darmoszkę bo Unia sponsoruje i dostaje się na koniec papierek czy certyfikat jak ktoś woli. 
    Dziś byłam umówiona z babeczką odnośnie projektu "Straciłeś pracę? Masz pracę!" Fajna sprawa. Wypytałam wsio i się zapisałam. Ale wylukałam jeszcze jeden projekt do którego się kwalifikuje, już dzwoniłam i zapowiedziałam swoje najście w poniedziałek do tego biura projektu. 
     Jutro idę do banku pozałatwiać sprawy ze kartami debetowymi, pozamykać. Aaa i wczoraj założyłam rachunek oszczędnościowy. Oszczędzam! muszę i chcę... zawsze byłam w tym kiepska bo jestem jak sroka i lubię luksusiki ale teraz zrobiłam listę niezbędników i wpisałam dwie przyjemności i koniec! Tego się będę trzymać i nie ma to tamto.
     Do załatwienia mam jeszcze Inkubator Przedsiębiorczości ale to grubsza sprawa bo zanim tam pójdę muszę wypełnić dokumenty tzn. przedstawić pomysł na papierze... a pomysłów mam 3. Moim zdaniem są zajebiaszcze i nawet się klasyfikują wg mnie pod innowacyjność. Ale pogadam ze specjalistami to będę wiedzieć czy są tak naprawdę coś warte. Także działam działam! 
   Wisi mi tylko zlecenie... jak cholera mi się nie chce dokończyć 3 rozdziału... zastanie kompletne a trzeba trzeba i to na wczoraj przecież. Aj... jak biorę się za pisanie to ogarnia mnie nagła senność... no taka, że koniec. Oczy się zamykają i gaszę światło (lub też nie) i lulam. Na bank przesilenie ! :)

wtorek, 29 marca 2011

dobrego początek .....?

      Miałam wczoraj napisać, że mam lenia.....po prostu zwykłego lenia i mimo podniecenia nowym wyzwaniem jakim uważam jest mój własny Blog to zawiesiłam pisanie na cały weekend. Wczoraj też mi się nie chciało nic. Przesilenie wiosenne.... Może też  dlatego, że pisania  już miałam po kokardę, bo goni "nowe zlecenie na termin" i blog poszedł w odstawkę ale teraz będę na pewno wracać tu codziennie....
        Od dziś dużo będę mieć wolnego czasu.. dlaczego? Likwidują moje stanowisko pracy od końca kwietnia :( Dziś dostałam tą "miłą" wiadomość....Mam trochę ponad miesiąc na znalezienie czegoś nowego lub.... no właśnie od dawna mam kilka pomysłów na te  "lub". No cóż stało się...od dawna biuro stało w miejscu a kierowanie nim nie należało do pełnego wyzwań zadania. Lubiłam najzwyczajniej tą pracę, te biuro, tę moją przestrzeń... Przyzwyczaiłam się....
     Mam miesiąc na to żeby postarać się zebrać w sobie,  zebrać wszystkie me pokłady determinacji i energii i zrobić coś ze swoim życiem tak aby było do przodu i dobrze.  Ale nie chcę czekać miesiąc biorę się za to już, TU I TERAZ. Muszę dać radę i wierzę w to.Wierzę w samą siebie, bo kto inny we mnie uwierzy...
     Po telefonicznej wiadomości od Prezesa i e-mailowemu otrzymaniu wypowiedzenia ( bardzo zresztą elegancko) zaczęłam działać... Nigdy nie miałam w zwyczaju pozostawać bierna i czekać..
      Na początku przeszukałam internet w celu znalezienia informacji na temat jakichś szkoleń czy dotacji z Unii dla osób zwolnionych z winy po stronie pracodawcy z np. reorganizacji Spółki itp.  Okazało się, że istnieje fajny program gdzie umożliwiają bezpłatnie szkolenia i nawet płacą  za  każdą godzinę uczestnictwa.. co prawda 4 marne złote ale zawsze coś:) Dalej - poszukałam informacji o kursach bądź szkoleniach kończących się uzyskaniem dotacji z Unii na rozpoczęcie swej działalności czyli krótko i na temat  - kasy na swój Biznes:) Już od dłuższego czasu jawił się mi w głowie pomysł, aby mieć swój interesik może nie za duży ale swój. Swoje to swoje a po drugie drzemie we mnie menadżerska osobowość i pracowanie dla kogoś zawsze mnie drzaźniło:) Są też takie programy z Kapitału Ludzkiego w każdym województwie  mają inną nazwę ale zajmują się podnoszeniem rozwoju samozatrudnienia kobiet, osób młodych, bezrobotnych itd. Poczytam o tym więcej jutro na spokojnie już jak ochłonę.
     Tak sobie myślę, że może i dobrze się stało... tak bym istniała w tej pracy w zawieszeniu i codziennie bez celu dreptała tam,  nie do końca zadowolona z zarobków i bez możności realizacji własnych marzeń i celów. Praca była ok,  dość wysokie stanowisko, jak na średnie miasto dość dobre zarobki  i wiele koleżanek zazdroszczących mi prestiżu... Ale to nie dla mnie bo ja chcę czegoś rozwojowego a tu miałam wrażenie cofałam się ku tyłowi... kilka tych samych zadań codziennie .. brak nowych wyzwań i zadań do wykonania.
     Wiosna to nowy czas... Czas na podsumowania, remanent w swoim życiu... więc też czas na zmiany. Same nadeszły....Jutro jak będę w biurze zabiorę się za wysyłanie CV, może coś fajnego się trafi. Wyszukam samo to, co mnie interesuje, nie będę wysyłać byle gdzie. W moim województwie  jest obecnie  duże bezrobocie, zresztą zawsze było tu największe w kraju,  więc wydaje się, że nie powinnam wybrzydzać  i wybierać ale mam swoje 26 lat prawie i swoją wartość znam. Doświadczenie  posiadam spore bo pracuje od 18 roku życia., umiejętności i chęci też mi nie brakuje.  Umówię się jutro  na rozmowy z doradcami EFS i instytucjii związanych z dotacjami,  może uda się mnie dopasować do jakiegoś programu :) Wtedy nie będę musiała się bać "likwiadacji stanowisk z powodu reorganizacji " prawda?
   Biorę się jutro ostro do działania, mam sporo czasu  ale nie ma co czekać aż samo spadnie z nieba... 
Troszkę mi przykro i czuję zawód.... ale takie uczucia to normalne po otrzymaniu wiadomości o utracie pracy.. Przeraża mnie sama myśl o szukaniu..... to okropna sprawa - wiem z doświadczenia. Wysyłanie tony CV, pisanie drugiej tony listów motywacyjnych i nie wiadomo czy na którykolwiek ktoś oddzwoni, nie mówiąc o zaproszeniu na rozmowę. Dalej tuzin kandydatów ubiegających się o jedno stanowisko... stresujące rozmowy bez wiadomego rezultatu....Kto tego nie zna?  Samo myślenie zniechęca... Ale może nie będę musiała w tym wszystkim uczestniczyć... Bo nic nie dzieje się bez przyczyny....

p.s. od dziś będę tu zdawała relację z podjętych działań i rezultatów, może ktoś przeczyta i też się zmotywuje:) Nadzieja i optymizm, to tutaj konieczne! na razie zrobię sobie dobre capuccino, zagrzebię się w łóżeczku i poczytam książkę.... Muszę być dobrej myśli....
bużka

czwartek, 24 marca 2011

Dziwny dzień....

Miałam dziś naprawdę ciężki dzień... może nie jeden z najgorszych ale dał mi się we znaki konkretnie...Mianowicie nadal kwitnę w biurze bo zalało mnie biuro z góry nade mną, nie wiadomo jakie źródło tego,czy grzejnik czy pękła rura a telefon u nich głuchy... Czekam co zadziała administrator budynku a zbliża się 21 a ja do domu nawet nie wstąpiłam.. ech... Rano obudziłam się z katarem i przytkanym prawym uchem więc po wyjściu z domu  nie słyszałam szumu wiatru bo byłam lekko przygłucha. Do tego nie wyspałam się bo męczył mnie znany mi już koszmar i przebudzałam się co jakiś czas, co spowodowało, że wstałam z łóżka bardziej zmęczona niż się położyłam. Nawet na śniadanie nie miałam ochoty choć u mnie z tym zawsze twardo bo wychodzę z  założenia, że to najważniejszy posiłek i musi być zjedzony, ba! nawet musi być solidny. Jedyna dziś pozytywna rzecz dzisiejszego dnia, to to że mam cudne pazurki i tylko z tego jestem zadowolona... Nie wspomnę, że wychodząc z biura zapomniałam prywatnego telefonu i po wizycie u kosmetyczki musiałam się cofnąć po niego brnąc przez pół miasta.. Szczęście w nieszczęściu bo wpadam do biura a tu z sufitu kapie konkretnie "kap kap" i wiedziałam już że ten dzień nie skończy się dobrze...Także żegnam się na dziś nie mam siły na nic, nawet na stukanie palcem w klawiaturę.. marzę o moim malutkim cieplutkim łóżeczku i spokojnym niczym niezaburzonym śnie....                                                          
Martini

środa, 23 marca 2011

Nówka sztuka czyli przywitanie...

Jestem tutaj "świeżaczkiem", gdyż to mój pierwszy post. Ach! jaka jestem z siebie dumna, udało mi się (jakoś) przystosować stronę w miarę miłą dla oka, ale będę nad tym pracować. Przyznaję się, że poświęciłam na to cały dzień w pracy, zamiast grzecznie w biurze pracować to ja właśnie dziś wpadłam na pomysł utworzenia bloga... Dobrych kilka miesięcy o tym myślałam ale ciągle przychodziły mi do głowy wymówki a że brak czasu, a że to nie dla mnie, a że naczytam się tylko złośliwych komentarzy... Dziś poczułam nieodpartą pokusę no i JESTEM :)  <hurrraaa>  Co mi tam, widocznie moje wewnętrzne JA potrzebuje się uzewnętrznić. Wszem i wobec ogłaszam, że piszę bloga przede wszystkim dla siebie, taka ze mnie egoistka :) ale jeśli ktokolwiek zechce sobie poczytać lub nawet skomentować albo jeszcze lepiej polubić mnie troszkę to będzie mi bardzo bardzo miło. Zaczynam metodą prób i błędów i na razie nie wiem co z czym się je, więc jeśli znajdzie się ktoś odważny i mający chwile czasu na poradę z tymi "widżetami" i innymi gadżetami  to ja chętnie się poradzę:)) Jakoś "pomoc" czytam i czytam, niby rozumiem ale w praktyce jakoś mi nie chce wyjść ale dobre to co osiągnęłam.  Dziś sobie zupełnie odpuściłam i żadnych obowiązków nie wypełniłam, domowe zero, zawodowe zero. Za to zaczęłam czytać poleconą przez koleżankę książkę pt. "Córka kochanki". Dość interesująca i dla wrażliwców czyli dla mnie:) Rozłożyłam się w autobusie jadąc z pracy do domu i o mało nieprzejechałam właściwego przystanku.  Pogoda dziś była u mnie piękna lecz wiało niemiłosiernie. Uciekam już do wanny i do łożeczka bo ciężki dzień mnie jutro czeka a po pracy lecę na pazurki więc może się pochwalę jakąś fotką...                                                                                                                             
p.s. postaram się umieszczać i porządkować swoje myśli, uczucia i emocje codziennie tutaj właśnie. Mam nadzieję, że mi się uda.  Napewno pojawią się ciekawe historie i opowiadania z życia wzięte... przeszłość posiadam pomimo dość młodego wieku dość barwną więc jest o czympisać. A więc dozobaczenia papa